wtorek, 4 grudnia 2018

Przedmikołajkowo - na co czekamy??

   Ale że niby co..? Że nie istnieje? Ten w czerwonym kubraku, z białą jak śnieg brodą i worem prezentów na plecach?
Bzdura. Istnieje. W nocy zakrada się do Waszych domów i robi rozeznanie - kto był grzeczny, a kto był...powiedzmy.... "grzeczny inaczej" ;)
Tak tak, zaraz znajdą się sceptycy (czytaj: niedowierzający), którzy powiedzą, że nie ma opcji, by Mikołajowaty wszedł do ich domu, bo komina brak, a okna szczelne jak słoik po pasteryzacji. I tu się mylicie, bowiem sędziwy Pan M. na wszystko znajdzie sposób, gdy mu zależy. Znacie to? Gdy Wam na czymś zależy tak bardzo, że zawsze znajdziecie sposób, by osiągnąć cel? Ba, na pewno znacie!!
Otóż Mikołajowaty ma wiele opcji do wyboru: przy braku komina i uchylonego okna, szuka szczelin w drzwiach wejściowych. Gdy takowych nie znajduje, grzebie w wentylacji (ja na przykład wiem, dlaczego wentylacja w moim domu nie zawsze sprawnie działa - na bank wkręciła Mu się kiedyś broda..!!). Ostatecznie korzysta z teleportacji. Oglądaliście Harrego, prawda? Ma święty pewnie jakiś świstoklik czy inne ustrojstwo... Przyznam, tego jeszcze nie rozpracowałam. Wiem jedno: gość musi posiadać umiejętność kurczenia się i "rozprężania" z prędkością światła. Musi to robić bezszelestnie, nie jest zatem na pewno fajtłapą (przyznacie, że mając taki brzuszek, niełatwo jest poruszać się nocą w pomieszczeniach, których się raczej nie zna..). No zgrabny jest facet, ot co.
Czasami, gdy ma za dużo na głowie (nie chodzi mi o burzę siwych włosów, ani czerwoną czapkę), musi wyręczyć się dorosłymi - rodzicami, dziadkami, rodzeństwem, wujkiem czy ciocią. Zleca wówczas dostarczenie prezentów pod choinkę, pod poduchę, albo w inne, ulubione przez dziecko miejsce. Miejsce musi być dostosowane do wielkości prezentu.Czasami bowiem zdarza się, że w prezencie zostawia nie drogą zabawkę, lecz dobrą czekoladę, czy piękne jabłko. Bo nie każde dziecko, wbrew temu, co nam się pokazuje i opowiada, wymaga drogich prezentów. Są tacy, co cieszą się z drobiazgów, albo - co najcenniejsze - z czegoś, co Mikołajowaty (albo jego armia pomocników) wykona własnymi rękoma. Może skarpety z fajniastym wzorem (dwie różne, jak u Zgredka..?), może ręcznie wykonany piórnik.... Wiecie, że rękodzieło jest teraz w cenie, a że Pan M. zwykł dostosowywać się do panujących trendów, możecie się spodziewać pod poduszką/choinką/czymś-tam-jeszcze czegoś, co wprawi Was w niemałe zdumienie ;))

   Ja osobiście najbardziej cieszę się z drobiazgów. Te, które otrzymuję szczerze, z "kawałkiem czyjegoś serca", są najwspanialsze. Mikołajowatego jeszcze nie udało mi się spotkać. Czasem zleca mi to i owo..ale kontaktujemy się jedynie telefonicznie. Incognito, żeby nie było.



   A na co Wy czekacie? Macie jakieś mikołajkowe marzenia???? Piszcie!! :)))




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz